Kiedy zaczynano wam, Rysiu, podawać luminal, początkowo wpadaliście w stan przedziwnej euforii połączonej z oszołomieniem. Pamiętasz, że mimo to próbowaliście się dalej bawić? Snując się i pokładając, nadal walczyliście o prawo do bycia dziećmi. Wojna nie wojna - dzieckiem być trzeba.
Udało mi się otworzyć "Górę Tajget" nie wiedząc tak naprawdę do jakiego tragicznego wydarzenia nawiązuje ostatnia książka Anny Dziewit-Meller. Wystarczyło bym przeczytała jedną, bardzo zachęcającą i przede wszystkim nie zdradzającą treści opinię, bym pokusiła się o jej zakup, gdy tego lata przechadzałam się po księgarniach w poszukiwaniu "polskojęzycznych zapasów" na kolejne emigracyjne miesiące.
Książka zaskoczyła mnie nie tylko treścią ale też i formą i muszę przyznać, że wolałabym więcej spójności między poszczególnymi częściami historii przedstawionej z różnych punktów widzenia. Bezpośredni, obrazowy i czasami dosadny język niektórych może razić ale, dzięki niemu, opisane wydarzenia jeszcze bardziej zapadają w pamięć. Zadziwiająca jest też bardzo udana końcówka, którą po raz kolejny udało się pisarce mnie zaskoczyć. Powieść, po którą na pewno warto sięgnąć.
Wielka Litera - 2016 - 250 stron
Aucun commentaire:
Enregistrer un commentaire