Książka trafiła do mnie przypadkiem w ramach koleżeńskiej wymiany. O autorce oczywiście wcześniej już słyszałam ale nie miałam do tej pory okazji przeczytać żadnej jej powieści.
"Szum" mnie nie zachwycił ani nie poruszył choć temat wydawać by się mogło budzący emocje. W tej autobiograficznej powieści autorka powraca do niezbyt łatwego dzieciństwa naznaczonego samotnością i niezrozumieniem. W rodzinie z tragiczną obozową przeszłością, o której matka woli milczeć, z mało obecnym ojcem, mającą zawsze rację ciotką i stawianym za wzorzec kuzynem, ciężko jest się jej odnaleźć. Zapewne szczere osobiste przeżycia przekazane są bez upiększania i bezimiennie. Trudno mi było się choć trochę utożsamić z główną bohaterką czy wykrzesać do niej odrobinę sympatii, tym bardziej że, by zaistnieć i zwrócić na siebie uwagę w szkole i w domu, często ucieka do agresji i matka nierzadko jest wzywana do szkoły, która nie toleruje żadnych wybryków.
Książkę odebrałam jako swojego rodzaju terapię będącą rozliczeniem się pisarki z rodziną i z przeszłością, z którą do tej pory się zmaga i tego rodzaju autofikcja coraz mniej mnie zachwyca. Mimo że te przelane na papier nierzadko bolesne wspomnienia nie wzruszyły mnie tak jak się tego spodziewałam, kiedyś jeszcze powrócę do twórczości Magdaleny Tulli bo jej język i styl, będące jak dla mnie największym atutem "Szumu", są na pewno warte tego bym dała autorce drugą szansę.
Znak literanova - 2014 - 192 strony
Aucun commentaire:
Enregistrer un commentaire