Zabierając sie za pierwszą część sagi rodu Patrycych, nie oczekiwałam arcydzieła, mimo że opinie na jej temat byly raczej zachęcające. Miałam ochotę na ciekawą fabułę i nieskomplikowaną narrację i ta rodzinna opowieść z historyczno-sensacyjnym wątkiem całkowicie spełniła moje oczekiwania.
Gdy po śmierci swojej matki Maksymilian Petrycy przypadkiem trafia na ślad rodzinnej tajemnicy, nie waha się zbyt długo by udać się do Monachium w poszykiwaniu prawdy. Przeplatając jego monachijskie perypetie ze spisanymi wspomnieniami matki Maksymiliana, autorka zabiera nas w podróż do współczesnych Niemiec niedługo po upadku berlińskiego muru i do okupowanego Krakowa. Dość przyjemnie mi się czytało te rodzinne dzieje na tle mniej lub bardziej znanej historii z lat ostatniej wojny i tej nowszej, którą przeżyłam jako nastolatka. Muszę przyznać, że o Bractwie Bialej Rózy chyba nigdy wcześniej nie słyszałam, chyba że fakt ten zdążył ulecieć z mojej pamięci, a o realiach postkomunistycznej Polski czytalam z dużą nostalgią.
Styl mnie może nie porwał, ale też i nie zraził i tę całkiem przyzwoicie napisaną historyczno-obyczajową powieść czytało mi się na tyle dobrze, że być moze skuszę się na nastepną część tej krakowsko-monachijskiej sagi.
Wydawnictwo WAM - 2016 - 436 stron